poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Jakie przemyślenia po Digital Dragons?

Na pewno każdy z uczestników wyniósł z tej imprezy wartościowe doświadczenia i hoduje teraz małe robaczki w nadziei, że uda mu się zamienić je w wielkie giganty i zawładnie światem. Lecz zanim to się stanie, musimy wyprać mózgi ludziom na całym świecie - z uprzedzeń do gier komputerowych.



W każdej dziedzinie - jesteśmy do tyłu. Tak jak w krajowym sporcie jest wiele do zrobienia, by dogonić poziom europejski (teraz dopiero następuje rozwój orlików i szkółek piłkarskich), tak też w przemyśle rozrywkowym jest potrzeba wyedukowania i wychowania sobie odbiorców. Skala jest ogromna. Nawiązując do sportu - w Polsce piłka nożna kobiet praktycznie nie istnieje, a w Niemczech jest niemal tyle zarejestrowanych kobiet grających w piłkę, co w Polsce mężczyzn. To samo w grach. W porównaniu do Niemiec - w Polsce w gry komputerowe się nie gra.

Środowisko gamedevowe to wciąż nisza. Ja sam jeszcze niedawno miałem ogromny dystans np. do gier casualowych, póki sam nie zacząłem tego typu gier robić i przekonałem się jakiego nakładu pracy i kreatywności wymaga dzisiaj ich tworzenie. Skoro wnikliwie potrzebowałem poznać temat by przełamać własne uprzedzenia, jako osoba robiąca i grająca w gry, to tym bardziej trzeba przełamywać uprzedzenia osób nie grających w gry i uświadamiać je na zmianę jaką gry przeszły i cały czas przechodzą. Sama moja mama mówi łapiąc się za głowę: - Tyle się dzieci wyuczyły, a teraz robią gry komputerowe...

Na Digital Dragons był co prawda poruszany temat edukacji w zakresie zdobywania umiejętności wymaganych do tworzenia gier - relacja z dyskusji, pozostaje natomiast ten problem edukacji w zakresie uświadamiania społeczeństwa czym dzisiaj są gry i że nie niosą ze sobą jedynie demoralizacji. Będąc w środowisku gamedevowym na co dzień ten problem się nie uwidacznia, bo otaczają nas ludzie doskonale zorientowani w temacie i pochłaniają nas rozmowy poświęcone grom. Ale wyjdźmy z biura na ulicę, przejdźmy z Kota (Krakowskie GameDevu) do innego klubu - a okazuje się, że mówimy zupełnie niezrozumiałym językiem, a większość spotkanych tam osób nigdy nie grała w gry komputerowe, lub nie gra, bo raz zagrała w mało ambitny tytuł i nabrała złego wyobrażenia co do całości. Dla przeciwwagi poczynionego uogólnienia przytaczam wnikliwą analizę polskiej branży gier komputerowych.

Dzięki dobrze poprowadzonym wykładom i panelom dyskusyjnym mamy po Digital Dragons przejrzysty obraz kondycji przemysłu gier w Polsce - relacja z Digital Dragons 2013. I myślę że ten obraz mimo wszystko wywołuje w nas imperatyw (jątrzącą, nieprzymuszoną wolę) tworzenia gier!

Czy płyniemy na jednym statku? hm... może tylko pływamy po tym samym morzu...

Mimo iż w dyskusjach podkreślane było wielokrotnie, że w środowisku polskiego Gamedevu nie ma rywalizacji, to jednak każdy liczy na osobisty sukces. Zawsze cele własne i najbliższego otoczenia są na pierwszorzędnym miejscu. W Krakowie najlepsi chcielibyśmy być my, w Polsce - Kraków, na świecie - żeby zaistniała Polska. Cele personalne przy lokalnych nie znikają. Rozwój kariery uzależniany jest od zdobywania kontaktów zamiast umiejętności i doświadczenia. To ułomność, która dosięga każdą branżę. Miejmy nadzieję, że luźne i pozytywne środowisko twórców gier - ta ułomność dotykać będzie w takim stopniu, że branża rozwijać się będzie zdrowo i z pożytkiem dla jak największej lokalności.